Korek
Weekendy w wakacje mają ta wadę, że wyć się chce …. Wyjazd z Wawy +1,5h .. powrót do domu +1h
Żeby człowiek jeszcze po drodze mógł porobić coś produktywnego a tu pozostają mu rozmyślania w stylu:
- szlag, ale ten koleś upierniczył tą audicę, chyba od roku jej nie mył, bo ten napis “Brudas” już się zamazał…
- Ten z 20 letniego Volvo to chyba na opałówce jedzie, ten co za nim jedzie to na obiegu wewnętrznym
- Ta z Fiata za mną się maluje… kurcze jak bym mógł, sam bym zaczął się malować
Cztery kilometry, dwa wyłamane słupki, jeden wiadukt ( z dwoma gapiącymi sie dzieciakami ) i trzy wrony dalej…
- Ta z Fiata zaraz sobie sztalugę z nudów wstawi…
- hmm w sumie wiozę ze sobą lakier samochodowy, może by walnąć jakieś graffiti na barierze energochłonnej ? Tyle że monotonne by to było, podkładowa parę kropel srebrnej i bezbarwny….
- kolo w SUVie przede mną z rozpaczy modli się do swojego dachu..
583 przerywane linie dalej ..
- a może by tak przypomnieć sobie co to są całki ? to może być ekscytujące…
- ooooo Volvo przestało dymić…. a nie .. koleś zgasił silnik..
I najgorsze jest to, że nie stoisz i nie jedziesz. poruszasz się albo w tempie znudzonego żółwia, albo szarpnięciami i skokami po parę metrów.
Narasta zmęczenie, narasta frustracja i rośnie agresja, a cfaniaki które usiłują przepchnąć się poboczem doprowadzają do szaleństwa.
A w którymś momencie to wszystko się urywa, nagle odstępy robią się większe, przyśpieszamy, zaczynamy się tasować i znowu mkniemy do domu. A powód korka ? Cóóż ..