„Maseczki niszczą naszą wolność!” – naprawdę aż tak z nią kiepsko ?

Na wstępie może ustalmy pewien punkt wyjściowy. Tak co by mój KOCHANY czytelnik wiedział, czy ma ochotę czytać moje wypociny czy tez nie. Po pierwsze jestem z tych zmanipulowanych co wieżą, że COVID istnieje ( może mieć na to jakiś wpływ mój pobyt w szpitalu ), a na dodatek jestem z tych idiotów co wieżą w działanie szczepionek i maseczek.
Zapewne ten wstęp troszkę Was uprzedził w którym kierunku będzie zmierzała moja wypowiedź.

No dobrze, ale o co mi chodzi z tą wolnością. Ostatnio miałem „przyjemność” być świadkiem końcowego etapu wymiany zdań pomiędzy sprzedawcą a panem w średnim wieku, którego ten pierwszy prawdopodobnie wyprosił ze sklepu. W każdym razie ewidentnie poszło o brak maseczki. Żeby nie było, sklep był prawidłowo oznaczony, a dowolna osoba znająca choć trochę obecny stan prawny, powinna zdawać sobie sprawę, że obowiązkiem obsługi jest wymaganie respektowania tego prawa. Bo jak by co ….. to nie klient dostaje po uszach, tylko sam sklep.
Pomijając fruwające inwektywy, przerywniki i wszelkiego rodzaju konotacje rodzinno – płciowe, pojawiły się również poważniejsze argumenty.

Też mocno upraszczając, głównym zarzutem było ograniczenie wolności wykłócającego się klienta. Tego, że sprzedawca ogranicza jego prawo do pokazywania całemu światu jego boskiej facjaty. Tego, że ktoś, śmie coś KAZAĆ jego wysokości. Że ON, szlachta, kłaniać się nie będzie, a zakazy są dla tych co wierzą w takie bzdury.
I nawet jak bym chciał się włączyć do „dyskusji” ( ja lub ktokolwiek inny ) nie miałbym na to szansy bo słowotok nie dawał żadnych szans na wtrącenie czegokolwiek.

I tak myślę sobie, że kiepsko z tym naszym rozumieniem wolności, skoro cos co zasadniczo ma zapobiec wprowadzeniu kolejnego lockdownu jest postrzegane jako ubezwłasnowolnienie. I nie dyskutujemy tu o tym o ile maseczki ograniczają szanse na zarażenie siebie lub innych, lecz o samym podejściu do tej idei. Idei którą nasze kochane społeczeństwo traktuje jako zamach na podstawowe wartości swobód obywatelskich dzięki którym JA jestem bytem najważniejszym. Przynajmniej można to tak odebrać.

Widzimy potem panienki latające w koronkowych maseczkach ( widziałem ) ludzi z maseczkami chroniącymi brodę lub połowę ucha oraz takich co uważają, że oddychają wyłącznie ustami.

Mówiąc w skrócie ludzi, którzy całym sobą okazują swoja arogancje i nastawienie do reszty świata. Którzy w imię swojej „wolności” jawnie deklarują się, że będą zarażać wszystkich w swoim otoczeniu i nie będą nawet potencjalnie starać się ograniczać możliwości zakażenia ( żeby nie było, że uważam że maseczka chroni w 100 % ). Ludzie którzy ignorują w swoim egocentryzmie osoby o obniżonej odporności, osoby dla których potencjalny kontakt z tym cholernym wirusem jest potencjalnym wyrokiem śmierci.

Nieeeee Ci ludzie ze śpiewem na ustach i dumą na sztandarach nie zamierzają się podporządkować nikomu i niczemu. I nie pomaga tłumaczenie lekarzy, że to ogranicza emisje zarazków bo to „mainstreamowy spisek”.

Wybaczcie mi, że w tym miejscu ciężko mi utrzymać mój raczej liberalny stosunek do ludzi, ale ja po prostu tego nie rozumiem. To że mamy „jakąś” epidemie to chyba można zobaczyć. To, że chyba większość z nas ma kogoś wśród znajomych kto stracił lub też prawie stracił kogoś bliskiego w wyniku tej „epidemii” też jest niestety faktem. To że z Covid zmagają się gospodarki i społeczności, wydaje się też dość proste do zauważenia. Więc wytłumaczcie mi proszę gdzie jest sens postepowania takich ludzi ?

Oczywiście potem argument, że nie udowodnili 100% skuteczność maseczek ? Przepraszam … ale skuteczności papieru toaletowego też … a jakoś stawiam że mało jest niedowiarków tego ( dość podobnego jakościowo ) produktu.
I tak się nam potem kręci kółeczko. Ludzie nie noszą bo jest ciche przyzwolenie by temat ignorować, ilość zachorowań rośnie, wraca temat większych obostrzeń … na który narzekają ci co nosić maseczek nie chcą. Szczepionki są przedstawiane jako wynaturzenia sprzeczne z prawem boskim lub też jako spisek elit mających na celu kontrolować populację.

Szkoda tylko, że te wszystkie niedowiarki nie mają ochoty w ramach wolontariatu udać się do szpitala w którym leżą chorzy na Covid i zobaczyć na własne oczy cierpienie tych ludzi co tam leżą. Że nie maja odwagi zobaczyć tej choroby bo „wiedza lepiej” od lekarzy którzy codziennie widzą gasnących ludzi.

Szkoda, że ludzie Ci nigdy nie pokusili się o przeszukanie tak bliskiego im zapewne Internetu w poszukiwania haseł „grypa hiszpanka” czy „gruźlica”.

Prawda jest taka, że łatwiej uwierzyć w spisek i sensacyjne teorie, niż w to, że jako cywilizacja nie zdajemy egzaminu z dojrzałości. Łatwiej szukać winnych w elitach, lekarzach czy uczonych posługujących się ciężkim naukowym językiem niż próbować zrozumieć co się dzieje. A jeszcze łatwiej usłyszeć gotowe panaceum na wszelakie problemy od Stasia z Internetu który wprawdzie z trudem skończył zawodówkę, ale na swoim kanale na YouTube miesza z błotem profesorów. Bo „On wie” bo „zastanówcie się” bo „przecież to niemożliwe”.

Wiecie, bo lepiej usłyszeć, że to co niewygodne to nie nasza wina … to ich wina… my niewinni… my męczennicy systemu. My wolni ludzie którym nikt nic nie nakaże.

A kto myśli inaczej to nasz wróg

PS. Ja też uważam, że noszenie maseczki w lesie … na łące czy w parku to idiotyzm …. nie o tym mówię 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *