Jestem nudny i nie rozumiem jak to działa…
Ostatnie tygodnie były masakryczne. Mnóstwo roboty, mnóstwo nieoczekiwanych zwrotów akcji i mnóstwo załatwiania, ustalania i dogadywania. Z jednej strony mocno pozytywne bo wszystko się udało ( rzutem na taśmę ) dopiąć, z drugiej strony niektóre spotkania miały mocno zaskakujący efekt.
Jedno z dziwnych spotkań po latach, zupełnie przypadkowe, spowodowało u mnie dość duży dysonans poznawczy. Poszło o Instagrama.
Kiedyś się chwaliłem, że popełniłem tam konto i nawet coś tam wrzucam. Klasycznie moje zdjęcia, krajobrazik, makro, takie tam klimaty… Konto mam tam już ponad rok i dorobiłem się całych 80 obserwujących. Mnie to niekoniecznie jakoś wzrusza, ale troszkę środowisko poznałem.
Okazało się, że kolega jest jakieś marketingowe guru i mnie zmasakrował. Pomijam, że w połowie drogi musiałem szukać słownika bo w powietrzu fruwały contenty, followersi i targety, ale same tezy były dość ponure. Po pierwsze .. Sorry Kędzierski ale nie będziesz miał obserwujących bo jesteś nudny. A dokładnie to co wrzucam jest nudne. Dotrwaliśmy do takiego etapu ewolucji, w którym estetyka ( poza tym, że jest subiektywna ) się po prostu nie sprzedaje. Nie zasługuje na obserwowanie czy jakiekolwiek przywiązanie. Może zatrzymać na milisekundę niezbędna by kliknąć serduszko aprobaty, ale na tym koniec.
Co ciekawsze kolega ów stwierdził, że nie ma co się bawić też w jakiekolwiek większe opisy bo „kto to przeczyta, domyślnie przecież i tak się nie wyświetli wszystko”. Cholera .. coś w tym jest, interfejs nie namawia do lektury tylko do przewijania… Kolejne uwagi były co nieco szowinistyczne i całkowicie blokowały mi drogę insta-rozwoju. Zasadniczo podobno obecnie najlepiej sprzedaje się ciało. Im zgrabniejsze, tym lepiej. Najlepiej zgrabne urocze lub tajemnicze z wyglądu kobiety. Jesteś facetem po 40 z piwnym brzuszkiem ??? Zapomnij. Nie i koniec. Insta panienki pokazujące codziennie nowe tipsy, fryzury, kosmetyki lub ciuchy to samograj. Dwa trzy razy dziennie fotka ładnej buzi i wszystko się kręci. Nie za dużo pisać ale dużo pokazać.
Panowie jak z żurnala ? ta sama zasada, umięśniony tors wzrok w kamerę lub leniwie w przestrzeń i licznik się kręci.
Jak się głębiej zastanowimy to cholera ma sens. Zdjęcia krajobrazu może są ładne, ale nic z nich nie wynika. Może zachęcają do podróży, ale na tym się nie zarobi. A na koncie które ciągle pokazuje produkt ? Tu zaczyna się robić ciekawie. Instagram ( tak jak przyszywany brat Facebook ) zaczyna nam coraz gęściej serwować reklamy. Reklamy spersonalizowane na podstawie tego co lubimy, oglądamy i szukamy. Niech zadziała efekt skali i zaczynają się pojawiać coraz wyższe cyferki na koncie.
W którymś momencie Instagram rzucił cichutko informacje że zmienią się zasady wyświetlania naszych zdjęć i będzie „trochę trudniej zdobywać nowych oglądających ale to co dostaniemy będzie czytelniejsze”. Oczywiście w imię poprawy naszego odbioru, by nie zapychać itp. Czyli tak naprawdę większość użytkowników obecnie widzi posty swoich znajomych i konta sponsorowane, tracąc dostęp do strumienia zdjęć „obcych”. Bo tak naprawdę nie masz dostawać tych zdjęć, masz je szukać…… czyli powiadamiać co się interesuje. Bo może da Ci się to sprzedać.
Bo to przecież o to chodzi.
OK … zmykam coś nudnego wrzucić na Instagrama, leniwie odpalić Lightrooma by po dopieszczać kolejne zdjęcia.. a w tle posłuchać jak miło syczy gaz z otwieranej zielonej butelki.