Taki mały podpie……..

Dawno nie pisałem, ale wczoraj jeden temat mnie zafrapował.
Przez media przemknęła wiadomość, że jeden z polskich dziennikarz zajmujący się energetyką został w trybie nagłym usunięty z jednego z dość prestiżowych programów wizytacji Stanów Zjednoczonych   International Visitor Leadership Program (IVLP).

Powiedzielibyśmy, że się zdarza ..

No tyle że sprawa nie jest taka prosta

Bo wyżej wymieniony dziennikarz rzucił w eter stwierdzenie, że jest to efekt uboczny akcji klasy „uprzejmie donoszę”.

Szambo lekko eksplodowało, bo pomimo nazwijmy to, braku jednoznacznego wskazania ze strony wyżej wymienionego dziennikarza, jego koledzy po fachu dość szybko dotarli do korespondencji która wydaje się dość mocno potwierdzać tą tezę.

Pewnemu pożal się boże influencerowi chciało się napisać wiadomość zaadresowaną bezpośrednio do ambasady USA w której zwraca uwagę że ten dziennikarzyna co to go US zaprosiły to może i ekspert ale brzydko pisał o ekscelencji Donaldzie, a poza tym jest elementem niepewnym bo popiera zieloną transformację.

Dzięki temu jakże miłemu sercu podpier… dziennikarzowi szybko zostało odebrane zaproszenie, a wpływaczowi zapewne ego napuchło że mocarstwo się go słucha.

I tu jest dla mnie clu imprezy.

Bo o ile nasze media przez chwilę się zainteresowały tematem, a sporo osób wyraziło lekkie obrzydzenie samym aktem jak i postacią podpier…acza, to

No właśnie

To nikt nie zająknął się ( zapewne z czystego wyrachowania ) tym że taki donos wystarczył by ruszyć tryby machiny urzędniczej.

Wystarczyło wskazać, że może ten dziennikarz to ekspert, i może ktoś wcześniej w stanach uznał że człowiek wpływowy i na tyle wartościowy by go zaprosić do stanów ale nie po drodze z obecną ideologią.

Wystarczył ekspert od niczego ( znaczy influencer ) by jakiś urzędniczyna ( kiedyś w tak zwanym bloku wschodnim można by było powiedzieć że aparatczyk ) ze strachu przed stratą posady lub po to by się komuś podlizać podjął decyzje, że dupa nie ekspert a na dodatek lewak i ekooszołom.

Powiem szczerze, szukałem opisu tego typu zachowań w słowniku pod hasłem demokracja, ale jakoś nie podeszło.. wprawdzie jak mi się partka przewinęła to podobne opisy zachowań znalazłem pod opisem hasła dyk…. Ale nie niemożliwe.

Przecież USA to ostoja wolności słowa i swobód obywatelskich, to nie Chiny lub co gorsze Rosja..

Prawda ?

OK to teraz tak na koniec … i nie do końca żartem.

Jak byście się wybierali do stanów, to tak profilaktycznie proszę usuńcie mnie ze znajomych. Bo wiecie, tam w ramach obowiązkowych procedur jest udostępnianie mediów społecznościowych by urzędnik mógł ocenić na podstawie Waszych postów i znajomości, czy nie zagrażacie bezpieczeństwu narodowemu i ładowi społecznemu. A nie chciał bym Wam narobić problemów, tym prostym faktem, że jestem i krytykuję coś co wydaje i się zamordyzmem i czymś co przeczy idei które USA niegdyś starały się utożsamiać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *