Pesymizm

Ostatnio krąży taka fama, że nasz rząd wpadł na całkiem sensowny pomysł. Wymyślił mianowicie, że osobom przy których istnieje podejrzenie zarażenia Covid będzie rozdawał pulsoksymetry w celu samokontroli stanu zdrowia.

Cóż to jest pulsoksymetr ? W największym możliwym skrócie małe urządzenie zakładane na palec, które bada tętno oraz poziom saturacji, czyli nasycenia krwi tętniczej tlenem. Jest to jedno z urządzonek z którym poznajesz się w szpitalu gdy masz pecha zaznajomić się bliżej z tą chorobą i wylądować z zapaleniem płuc. Nakładasz na palec naciskasz guziczek i już po minucie wiesz czy organizmowi brakuje tlenu, masz atak paniki czy po prostu musisz złapać głębszy oddech. Pulsoksymetry są małe, tanie i proste w użyciu, a przy okazji naprawdę mogą zasygnalizować, że mamy problem i czas niezwłocznie skontaktować się z lekarzem.

Tak jak powiedziałem pomysł jest naprawdę niezły, tylko zupełnie nie wiem czemu dopadają mnie pewne wątpliwości jeśli chodzi o jego realizacje. Jak czyta się materiały Ministerstwa Zdrowia, padają sensowne sformułowania o tym jak ważne jest monitorowanie stanu pacjentów objętych izolacją i o tym jak kluczowa jest informacja o saturacji podejrzanego o zakażenie. Dalej już roztaczana jest bajkowa wizja o systemach w których zbierane są dane z aplikacji dostępnych dla chorych. O specjalnych centrach obsługi stanowiących wsparcie dla lekarzy POZ-u.

Czytam i tak się zastanawiam, jaki procent narodu jest jeszcze na tyle łatwowierny by w to uwierzyć. Pomijam aspekt informatyczny, który sugeruje, że taki projekt jest raczej ciężki do zrealizowania w tygodnie ( przypominam .. system .. zbierający informacje medyczne – czyli poufne – przypisane do pacjenta i dostępne na żądanie dla mitycznego centrum obsługi ) to aspekt organizacyjny mnie lekko rozczula. Pulsoksymetry trzeba kupić, pewnie z parę tysięcy sztuk ( z tego jakiś znajomy instruktor lub handlarz się ucieszy ) potem trzeba zebrać informacje o pacjentach i rozdystrybuować im te urządzonka ( tu się ucieszy już raz w tym roku dofinansowana poczta ). Mój wrodzony pesymizm mi mówi, że jakoś to nie zadziała.No dobra .. niekoniecznie pesymizm. Po powrocie ze szpitala dowiedziałem się, z niejakim zaskoczeniem, że z punktu widzenia sanepidu nigdy nie miałem COVID. Pierwszy, niejednoznaczny wynik, w mitycznym systemie Sanepidu, został zakwalifikowany jako brak wirusa, a kolejne informacje ze szpitali zostały zignorowane. Tak po prostu. Szpital odpowiedział wprost, że system przestał działać i wpisywanie czegokolwiek jest praktycznienie niemożliwe, więc szpital wysłał informacje o mnie pocztą elektroniczną…… którą prawdopodobnie została zignorowana. Aby to naprostować skorzystałem z dedykowanego formularza na stronie Sanepidu i poinformowałem ich osobiście wysyłając wynik pozytywny z jednego szpitala, a potem jeszcze dodatkowo dzwoniąc do nich. I wiecie co ? Zostałem zignorowany. Kwarantanna? Telefon z ich strony ?? Kontrola policji ???

NIC

W związku z tym jak przeczytałem sobie plany ministerstwa i dopasowałem do rzeczywistości, to jakoś mi to się nie spasowało. Pomijam, że na takie projekty był czas w lecie, gdy można było taki system przygotować i uruchomić, bo to już by było kopanie leżącego. Wtedy koronawirus był w odwrocie, a my słyszeliśmy, że epidemia jest zakończona.

Cóż .. nie jest …. a my płacimy za to najwyższą cenę.

PS. Wiedzę o planach ministerstwa czerpałem z oficjalnego dokumentu zwanego „Strategia walki z pandemią COVID-19 – jesień 2020” wersja 3.0

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *