Powiedzcie, ile razy z rzędu można się przyznać do porażki ?

No pewnie pierwsza odpowiedź brzmi, dokładnie tyle razy ile się tą porażkę poniosło. Przynajmniej tak by było ładnie przed światem i resztą populacji ludzkiej. No dobra w paru przypadkach było by to po prostu nudne dla otoczenia.

Tak jak w moim przypadku.

No ok, w moim przypadku, w sytuacji w której mówimy o byciu Fit.

Jest to pozycja w moim rozdzielniku przy której ponoszę ciągłą, niepodważalną i totalną klęskę.

Ja wiem, że powinienem już przestać iść w „masę” a zacząć pracować nad „rzeźbą”, ale jakoś mi wychodzi na to że jednak z rzeźby to głównie pozostają mi elementy powiązane z kształtem kuli. Wprawdzie dowcip, że ja zrezygnowałem z detalu kaloryfera i od razu przeszedłem w cały bojler nadal powodują uśmiech ale ile razy można opowiadać ten sam tekst ?

Od ostatniego razu gdy coś na ten temat pisałem, przeczytałem już sporo całkiem poważnych opracowań na temat chudnięcia, rozmawiałem z jakimś lekarzem co miał coś z tym wspólnego i wychodzi mi, że nic się nie zmieniło.

W pewnym wieku naprawdę ciężko zgubić nadmiar wspaniałości.

Nie mówię, że się nie da. Najlepszym przykładem jest pewien mój ciut starszy kolega, który w ciągu tego roku zgubił na tyle dużo, że widać. Chłop się zawziął. I zrobił. Tyle, że jak opowiedział ile Mu to zajmuje czasu….. To mi by doby zbrakło.

I nawet nie do końca mówię o tym, że musiał bym zrezygnować z wszelkiego hobby, czy bezmyślnego gapienia się w ekran, ale ze snu też musiał bym zrezygnować. Kolega ma u mnie wielki szacunek, ale z wielu powodów, nie jestem w stanie osiągnąć Jego zawzięcia.

Inna sprawa, że jest to dla mnie przykład realny, że się da. W przeciwieństwie do paru przykładów mniej realnych z którymi mam styczność. Bo jak w którymś momencie usłyszałem od innego znajomego ( tym razem z „podwórka” ) Jego rozkład dnia, to zasadniczo przestałem się dziwić, że jest fit. I pies trącał te 100 km dziennie na rowerze ( to zresztą dla paru moich znajomych jest powiedzmy norma ) to jeszcze siłownia, bieganie plus spersonalizowana dieta. Wprawdzie pytanie o pracę wyjaśniło wątpliwości co do czasu poświęcanego na ta czynność ( no jak to … zdalna ) to nadal po podsumowaniu czasu poświęcanego na „siebie” zostawały szczątki na coś innego.

Wiecie, tutaj nie ma co ukrywać. Wynajduje sobie wygodne powody by nie zrywać z rozleniwionym trybem życia. Że nie mam czasu, że nie mam pieniędzy, że muszę…

Zapewne ¾ z tych powodów dało by się zlikwidować. Inaczej ułożyć plan dnia, przyzwyczaić się do innego trybu życia….

Nie pić piwa.

I pewnie moja waga by odetchnęła. Bo tak sobie myślę, że ona cierpi jak tylko widzi, że się zbliżam.

OK, żeby nie było, że jestem totalny leń to coś tam robię. Coś tam czasem ćwiczę, katuje rowerek stacjonarny ( pogoda za oknem, szczególnie teraz, nie zachęca do wyjścia na dwór ) i powiedzmy, że chwilowo utrzymuje rozejm z grawitacją. Ona na mnie jakoś mocniej nie naciska, a ja zbyt od niej nie uciekam.

Czasem jak zerknę na jakieś szczególnie odbiegające od mojego profilu wagowego Wasze zdjęcie to mnie zazdrość zżera i nachodzi myśl o zmianach, ale zasadniczo jestem ze sobą już pogodzony.

Geny, wiek ….. tego się panie nie zmieni.

I tylko powiem szczerze, żal mi tych co nie mają mojego luksusu zwalania na wiek. Gdzie by się nie odwrócić, kult bycia idealnym. Niby jakieś akcje by to zmienić, gwiazdy bez makijażu i bez Photoshopa ( podobno ), promocje w gazetach, ale nie oszukujmy się. To raczej tak na odwal się.

Swoja drogą, zwróciliście uwagę, że tego typu akcje w przewarzającej większości dotyczą wyłącznie płci pięknej ? O ile mówi się o potrzebie akceptacji kobiet o wymiarach +, o tyle w przypadku facetów….. jakoś nie słyszałem.

Wracając…. Ja to mam z czapki, mówię że kiedyś byłem chudy ( serio ! ) a teraz to już podążam do kształtu idealnego którym jest kula. Lecz w przypadku osób młodszych tak fajnie już nie jest. Ciśnienie społeczne by być smukłym i ładnym, ciąży na tych którzy norm nie spełniają. Nie, nie mowie o ekstremalnych przypadkach w stylu szykanowania czy ostracyzmu.

Mówię to o prostym przykładzie, w którym osoby o wymiarach nie „fit”, w sklepie natrafia na miły uśmiech sprzedawcy i odpowiedź, ze w takich wymiarach tych ubrań nie ma.

Mówię o sytuacji w której jak nie jesteś odpowiednio wejściowy, do nie wejdziesz do klubu ze znajomymi.

Mówię o sytuacji w której świat ocenia wygląd człowieka, mając w głębokim poważaniu, to kim on jest.

Mnie to już dynda.. ja odwracam się na pięcie i idę szukać ciekawszych miejsc, natomiast gdy się jest młodszym i stanowi to jakiś wyznacznik sukcesu…… to musi być mocno przegwizdane.

OK. Czas na browarek, dzisiaj bez ćwiczeń bo swoja porcję aerobiku odrobiłem w supermarkecie, czas na piwo.

A jak macie ochotę wypić je przez 4 minuty w mojej obecności … to zapraszam na kolejna odsłonę latania na wyspie Mljet  ( oczywiście film dostępny również w galerii ).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *