Cenzura
Cóż … na dodatek własna, prywatna osobista.
Wprowadzona w celu poprawy wizerunku.
Bo cholera ile można narzekać ?
Bo wiecie .. nowy rok, nowy początek, nowe rozdanie i ma być zajebiście….
No nie jest.
I to jest powód dla którego już trzecie moje wypociny wylądowały w śmietniku niezapisanych dokumentów Worda.
Może nie chodzi o to, że chciałbym głosić jakąś propagandę sukcesu, tworzyć wizję zawsze radosnego faceta, jakże modną obecnie, ale nadmiar pesymizmu nuży. Dobija i piszącego i czytającego.
Poza tym, owszem jestem pesymistą, złośliwym i wrednym na dodatek lubującym się w ironii, ale jakoś brak we mnie tej miłości do samoumartwiania się i masochizmu.
Tak więc po tym jak nie dość że samo pisanie szło mi jak rwanie zęba, to jeszcze przy pisaniu brakowało mi tego zacięcia które jest dla mnie jednym z podstawowych elementów by mieć satysfakcje z tekstu.
To co pisałem było zrzędzeniem i smętnym utyskiwaniem, że niekoniecznie ten początek roku jest tak dobry jak bym chciał. I poza tym zrzędzeniem nie było nic ciekawego co mogło by coś wnieść.
Zaciąłem się, załapałem doła, i zrobiło się smętnie i bez wyrazu.
A jeszcze dwa tygodnie temu, w życzeniach mówiłem że trzeba cieszyć się z tego co się ma.
I proszę, jak szybko sprzeniewierzyłem się własnym słowom.
Wystarczyło parę ciężkich dni by nagle okazało się, że wrzucanie zdjęć na Instagram jest bez sensu bo po co, że nagle przestały mi się podobać własne zdjęcia, a cokolwiek co bym nie dotknął wydaje się być miałkie i bez znaczenia. Po cholerę pisać kolejny smętny tekst którego nikt nie przeczyta, usiąść do nowej zabawki na którą pewnie tylko bez sensu wywaliłem kasę… i tak zasadniczo można wymieniać do upadłego.
No więc droga depresjo, wała.
Ok to nie był fajny tydzień. Nie pierwszy i nie ostatni. Rozpamiętywanie tego co było złe raczej nie pomoże, szczególnie jeśli nie idzie za tym wyciąganie wniosków.
A wyciąganie wniosków w stylu, świat się zmienia i ja coraz mniej do niego pasuje też do niczego nie prowadzi. Bo te wnioski powinny coś wnosić… być konstruktywne, nie destrukcyjne w swej merytoryce.
Więc sięgnę do porady tego smętnego frajera co to pisał, że trzeba na życie popatrzeć przez pryzmat radości które, choć czasem malutkie, dają nam ten uśmiech który pomaga przetrwać te dni, które w swym całokształcie może niekoniecznie są takie wesołe.
Na chwilę włączę cenzurę na swoje wypowiedzi, umieszczę wyłącznie takie teksty w których będę się bezczelnie chwalił swoją zajebistością.
Co stoi w oczywistej sprzeczności z akapitem bodajże siódmym, w którym odżegnuje się od bycia cool, ale cóż.
Może to kwestia tego, że chce dać przykład by cieszyć się z tego co się ma, a nie gonić za czymś czego świat nam raczej nie sprezentuje?
Bo jak pozwolimy by ten ponury i zły nastrój nami zawładnął, to …. Nie wiemy dokąd dojdziemy.
No dobra .. uprzedziłem, przygotowałem Was duchowo do tego by kolejne parę moich wypocin potraktować z przymrużeniem oka. Czujcie się ostrzeżeni, że teraz parę treści będzie wychwalających moją wspaniałość.
No chyba, że nie dam rady tej wspaniałości odnaleźć.