Starzejemy się

Taka jest prawda. I proszę się mi tu nie krzywić że poruszam takie smętne tematy, ale przed tym prostym faktem, że latka lecą nie ma ucieczki.

To, że od paru lat, gdy budzę się rano, napiernicza w krzyżu, to już się przyzwyczaiłem, ba powiem więcej, jak nie boli to się martwię czy czasem mi się nie zeszło tylko tego nie zauważyłem.

To, że jakoś tak się dzieje, że chyba przemiana materii coś mi nawala, bo jak żrę normalnie to grubnę ( a przecież kiedyś tak nie było, ba kiedyś byłem chudy) to ponoć też „w moim wieku” normalne.

Ale fakt, że debilna czynność niegdyś wykonywana dość regularnie nagle staje się powodem kontuzji, to już irytujące.

Ale po kolei.

Od paru tygodni boli mnie prawa ręka. Nietypowo bo w specyficznych pozycjach i nie zawsze ale boli. Przy czym, wstyd się przyznać, boli na tyle konkretnie, że zdecydowanie nie jest to fajne. No dobra, jest na tyle niemiłe że już mi się zdarzyło, że nie utrzymałem w dłoni tego po co sięgałem, albo musiałem mocno trzymać język za zębami by nie słać słów uznanych za obraźliwe.

Ponieważ moja cierpiętnicza strona, uznała, że dam sobie radę sam, to przez dwa tygodnie się pomęczyłem. Nie jest to fajne jak nie można zaufać jednej ręce, ale przecież bez jaj… ludzie mają gorzej i nie narzekają.

Następnym etapem była niechętna wizyta u ortopedy.

Tak teraz wiem, że to głupie było. Że zasadniczo ortopedzi interesują się tematem jak jakaś kość wystaje lub coś zgina się po dziwnym kątem. A że ja poszedłem tylko z jakimś bólem to dostałem proszeczki przeciwzapalne i gratisowo na bóle w kolanach skierowanie na RTG kręgosłupa.

Zgodnie z przewidywaniami, łykanie pastylek guzik dało, więc przez cały wypad w góry izerskie no troszkę tego …. marudziłem. Marudziłem bo zakładanie kurtki bolało, plecak okazywał się narzędziem tortur bo mam zwyczaj noszenia go na jednym ramieniu, a i niektóre zdjęcia były niewykonalne …

Ale na tym samym wyjeździe Dobrzy Ludzie dali mi namiar na fizjoterapeutkę.

Pominę fruwające w powietrzy fachowe terminy i to co pani podczas tego spotkania robiła z moją ręką i jak bardzo było to niefajne z punktu widzenia właściciela tej ręki bo po prostu dziewczyna naprawdę sprawiała wrażenie wie co mówi i co robi. Jak się idzie na fizjoterapie to raczej się nie spodziewa relaksacyjnego masarzu i kojących klimatów tylko jasnego postawienia sprawy.

A tu sprawa była jasna. W którymś momencie jak usłyszałem, że „to będzie niemiłe” to po paru chwilach byłem bliski szukania maty co by odklepać poddanie się.

Natomiast naprawdę dobiła mnie w momencie gdy ustaliliśmy co było powodem moich dolegliwości. Bo poza tym, że pani naprawdę zainteresowała się co mi tak naprawdę dolega, to jeszcze postarała się wyjaśnić skąd to się wzięło. I jak zaczęliśmy drążyć temat to wyszło, że sam osobiście to sobie zrobiłem.

Wiecie, sam na własne życzenie od pewnego okresu wyłączyłem prawą rękę z użytkowania.

I nie, wcale nie miałem wypadku, nie uderzyłem się, nie wyłamałem. Nic z tych rzeczy.

Ja po prostu za bardzo się przyłożyłem do tego co robiłem.

A dokładniej do polerowania żywicy na papierze ściernym.

To był jeden z tych dni kiedy musiałem odreagować. Usiadłem, wyciągnąłem z pudełka niewykończone potencjalne naszyjniki i szlifowałem. Dwie bite godziny z całej siły przekuwałem swojego wku….a na coś pozytywnego.

Jak opisałem ruch który wykonywałem przy tej robocie, jak opisałem ile wysiłku i czasu mi to zajęło, to uzyskałem z lekka współczujący uśmiech i stwierdzenie „no to się pan załatwił”. A potem życzliwą radę bym jednak na przyszłość troszkę bardziej się oszczędzał bo takich spotkań na fizjoterapii może być więcej.

I to był moment kiedy doszedłem do wniosku, że stary jestem.

Bawiłem się w modelarstwo w drewnie i takich sesji polerowania i szlifowania kiedyś przerobiłem naprawdę dużo. I nic się nie działo. A teraz ?

No nie spodziewam się po sobie mistrzowskich osiągów w kolarstwie i maratonie, ale luuudzie bez jajec. Mając 46 spodziewał bym się czegoś więcej niż sytuacji w której po lekkim wysiłku będę wymagał serwisu. Ja wiem, że nie prowadzę się za dobrze i ramoleje na własne żądanie, lecz to troszkę dobijające, że jak mnie najdzie i mam ochotę się wyżyć to potem potrzebuje pomocy specjalisty.

Na szczęście pani fizjoterapeutka z lekka obśmiała stwierdzenia które usłyszałem od ortopedy, sugerujące, że nie powinienem samemu próbować ćwiczyć bo sobie krzywdę zrobię, ale rzuciła coś w stylu, że powinienem to robić ostrożnie.

I zasadniczo poza standardowym hihotem z tego, że w paru momentach powinno się bardziej na rozumiem bazować niż na uczuciach, i furii nie przekształcać w ruch posuwisto zwrotny, pojawia się ciut mniej pozytywna myśl.

Kurczę naprawdę się zestarzałem, i nawet nie do końca zauważyłem kiedy.

Można by było w tym momencie zakończyć w ten nieco smętny sposób moją wypowiedź, podsumować to stwierdzeniem, że starość Panu Bogu nie wyszła ( może proces starzenia się bo jeszcze AŻ TAK STARY się nie czuje ) ale napisze coś innego.

Równie mało zabawnego niestety

Wstrząsające jest to, że często nawet sami sobie nie zdajemy z tego sprawy, jak płynące latka wpływają na nas samych. I nie chodzi tu o to, że się oszukujemy tylko o prosty fakt, że takie powolne zmiany zachodzące w naszym organizmie są przez nas po prostu podświadomie akceptowane. Gromadzą się w zakładce „tego nie robić bo boli” lub „przysunąć bliżej bo chyba coś do oka wpadło” ewentualnie „ee nie … to zawsze tak było”.

I tylko w paru momentach pojawia się ten moment w którym albo ty sam, albo ktoś ci uświadamia, że niestety pewne rzeczy bezpowrotnie przeminęły.

Co by nie kończyć w tak smętnym nastroju, pozostaje mi się cieszyć faktem, że niezależnie od tego jak bardzo się rozsypuję, to nadal uważam, że mogło być gorzej w tym wieku. Mister Uniwersum to ja nigdy nie byłem i zakusów ku temu nie miałem więc pierś bosmańska mimo iż wkurza lekko to jakiś poważnych kompleksów nie powoduje, a słowo sportsmen nigdy do mnie nie trafiało.

Jestem jaki jestem. Ostatnio usłyszałem że robię się szpakowaty, a broda przy goleniu pokazuje się coraz bardziej siwa. Coś boli coraz częściej, sylwetka też nie ta co za młodu, ale w którymś momencie chyba zaakceptowałem prosty fakt, że lepiej raczej nie będzie.

Proszę tylko o jedno …. Jak już będzie na tyle źle, że zrobię się zramolały, złośliwy i ogólnie będziecie mieli mnie dość to dajcie znać. Bo najgorsze jest nie to co się dzieje fizycznie, tylko to co się dzieje w głowie.

A to niestety właścicielowi głowy czasem zauważyć najciężej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *