Akademia Pana Kleksa – niestety recenzja
No i stało się, w święta, na fali nomen omen świątecznego entuzjazmu, wylądowałem w kinie na seansie Akademii Pana Kleksa.
O ile pierwsze materiały filmowe dawały duże nadzieje, o tyle w mojej głowie zaczęły krążyć pierwsze podejrzenia po przesłuchaniu ( skąd inąd fajnej ) nowej piosenki przewodniej. Bo Całkiem nowa bajka jest piosenką fajną .. ale ciężko powiedzieć że ukierunkowaną na dzieciaki. To że udana zżyna klimatyczna z Męskiego Grania, to że riff gitarowy wchodzi w ucho i wyjść nie chce to raz…. tylko, że jakoś ciężko mi sobie wyobrazić Kleksa w rytm tej muzyki.
No ok … może uprzedzony po tym przesłuchałem dostępna ścieżkę dźwiękową…. I jeszcze bardziej uruchomił mi się tryb wątpiący. Bo może stary jestem ale nadal wydaje mi się, że potrafię choć troszkę klimatu filmu z muzyki wyciągnąć. A tu się jawiło coś między Harrym Potterem a Tron Legacy, z bitami DraftPunk-a.
No ale słowo się, rzekło i wylądowałem w kinie.
Żeby nie było, w kinie, które skutecznie od dłuższego czasu omijam szerokim łukiem. Dokładnie od czasu w którym zasadniczo 1/3 projekcji stanowią reklamy, a bilety są tańsze od popcornu. Tego samego który zresztą później zaściela sporą część sali kinowej, bo spożywanie i oglądanie przerasta umiejętności pewnej części bywalców kina.
Wracając do filmu
Może od razu powiem. Wiem że obecnie powrót do starej Akademii Gradowskiego, może skończyć się lekką czkawką i rumieńcem żenady, ale ja tamten film wspominam z rozrzewnieniem. Bajkowy klimat, piosenki co wchodzą w ucho oraz dreszczyk emocji zapewniany przez demonicznego Golarza Filipa oraz traumę po scenach z wilkami. Fronczewski który swoją rolą ukształtował obraz Pana Kleksa w dzieciakach i wykreował postać którą się z chęcią wspominało…
To wszystko było
Teraz miało zostać napisane na nowo, przystosowane do nowych czasów i okraszone efektami na miarę obecnych możliwości kina.
Niepokój wzbudzała Ada Niezgótka ( mi to tam akurat……. ale już czuć było że będzie nieco na siłę inaczej ) nadzieje dawał Kot w roli Pana Kleksa …. ale wszystko się okazało po pierwszych 20 minutach filmu.
Bo wiecie…. Dla mnie osobiście, szczególnie jeśli mówimy o filmie dla dzieci i młodzieży film musi mieć swój rytm i ciągłość. A tu się na dzień dobry wszystko rwało.
Osobie której wymyśliła by Wilkusy ( czyli obecna wersja wilków ) mówiły własnym językiem, które tłumaczyły podpisy, dał bym naprawdę order uśmiechu za pomysłowość. Przypominam … niby film dla dzieci to miał być…
…. Choć może nie … bo przy niektórych scenach dzieci to miały ochotę raczej wynieść się z sali kinowej i zapomnieć o wrzaskach i wyciach dobiegających z ekranu. W starej akademii był moment gdy wilki miały swoją rolę straszaka, tu .. zasadniczo więcej wilków niż samej akademii.
No dobra. To może twórcy akademii zmienili koterię wiekową na film młodzieżowy ?
Jeśli tak, albo mają specyficzną młodzież pod ręką, albo nigdy jej nie słuchali.
Bo pewien 14 latek na sali prawie czkawkę dostał z żenady.
Jeśli myślicie, że Nilfgard w Wiedźminie Netfliksa miał dziwne kostiumy, to musicie zobaczyć Wilkusy z Akademii. Jak zobaczyłem to jebłem. Jak to miało być pastiszem ze starej akademii, to wyszło żałośnie, choć dało by się jeszcze jakoś utrzymać, a jeśli to tak na serio ktoś wymyślił. To musiał mieć dzień ciężkiego kaca i może z jakimiś grzybkami w okolicy. To nie jest złe….. to jest żałosne co ktoś wymyślił. Ja wiem że może bajki mają swoje prawa….. ale no niech to ma jakiś sens proszę.
Kolejnym elementem który został zmarnowany, to dzieciaki. Że niby z całego świata, że niby każdy ma swoje umiejętności ( zgadnijcie jakie ma dziewczynka Azjatka ? ) a jak dochodzi co do czego… To absolutnie nie to żadnego znaczenia. Nic nie wnosi w fabułę. No dobra … jedna naprawdę niezła scena z pewną mistrzynią w……. ( nie będzie spojlera… )
Ale to wszystko jest nic.
Najgorszy jest scenariusz i fabuła.
Bo opowieść przedstawiona w filmie wygląda tak, jak by ktoś napisał bajkę, a następnie 30% losowych stron tej opowieści po prostu wyrzucił. Rwie się nie miłosiernie, i kupy się nie trzyma ( haha taki żałosny wart którzy zrozumieją ci co obejrzeli ). Drewniane dialogi, sceny nie mające żadnego sensu czy uzasadnienia okraszone niestety równie drewnianą grą aktorską.
Sąsiada w kinie prawie zemdliło przy końcowych monologach Ady w akademii, a przy scenie mającej wyciskać zapewne łzy wzruszenia, ja osobiście zastanawiałem czy za scenę odpowiadał szwagier reżysera, czy koleżanka podczas oglądania brazylijskiej telenoweli. No aż mi ciężko się powstrzymać by nie spojlernąć…..
Może to jest kwestia, że stary jestem i nie rozumiem obecnej młodzieży, ale wydaje mi się, że tak chaotyczny zlepek scenek, nie trafi do żadnego pokolenia. Dzieci szukają bajki, młodzież, sprawnej i dynamicznej opowieści z fabułą. Jedni i drudzy chcieli by się uśmiechnąć.
A tego w tym filmie chyba jest najmniej. Uśmiechu i radości z odkrywania wyobraźni którą daje dziecięca fantazja. Pamiętacie piegi ? … cóż tu też występują.. w postaci zegarka.
No dobra… czy wobec tego cały film jest zły ?
I tu jest coś pozytywnego. Ci co odpowiadają za wykreowanie świata w którym egzystuje akademia ….
No szacun. To jest jedyne co w tym filmie spodobało mi się bez zastrzeżeń. I szkoda że nie zostało to w żaden sensowny sposób wykorzystane.
Bo mamy piękny świat, oglądany czasem przez szybę, czasem podziwiając jak bohaterka miota się z lewej strony na prawą stronę ekranu, który w żaden sposób nie został nam przedstawiony i wykorzystany.
I to tak w sumie tyle …..
Mi jest szkoda. Bo można było to sensownie ogarnąć. I była by Ada, i można było wykorzystać rolę dzieciaków i piękny świat. A tak wyszedł mdły moralitet, w który ktoś na siłę wepchnął czarne charaktery co przejęły główną rolę w filmie co miał być bajką..
No ale co spodziewać się po filmie, w którym jedną ze scen otwierających stanowi monolog o ptasiej kupie.
Zasadniczo na koniec, to taki pomysł. Może jednak za film dla dzieci zabrały by się osoby które mają większe doświadczenie w czymś bardziej pozytywnym niż kino gangsterskie. I to takie niekoniecznie najwyższych lotów.
Smutne jest to, że jak była pisana Akademia przez Brzechwę, to twórczyni pewnego Harrego z odznaką elektryka jeszcze na świecie nie było. Jak kręcili starą Akademię, niewiele takich filmów na świecie powstawało. A teraz mamy bezpłciowe połącznie Harrego Pottera ze Zmierzchem