Spychologia

Troszkę ostatnio mi się ulało.

Tak po mojemu, wewnętrzne.

Ale ulało.

Zaczynam mieć naprawdę serdecznie dość sytuacji w których ludzie zaczynają odwalać brutalnie mówiąc spychologię.

– Pani Krzysztofie aplikacja mi nie działa

– a co się dzieje

– nie wiem

–  jakiś komunikat błędu ?

– nie wiem, nie zauważyłam

– to w czym jest problem

– no proszę przyjść i zrobić tak żebym miała takie zestawienie bo mi nie wychodzi, Pan jest informatykiem i panu się uda.

– ale przecież ja nie pracuje w tym programie

– proszę pana, proszę przyjść i to zrobić ja nie muszę tego umieć to pan się zna na komputerach….

I możecie w tą rozmowę wstawić dowolny zlepek czynności.. tabelka w Excelu, pismo w Wordzie, czy …. No właśnie. Czy po prostu …

Proszę za mnie pomyśleć, rozwiązać mój problem. Ja nie mam czasu, mi się nie chce…

Tak. Idę po linii najmniejszego oporu, czyli walę przykłady z mojej działki zawodowej.

Sytuacje w których śmiało można powiedzieć, że komuś wsparcie myli się, z wykorzystywaniem. Bo łatwiej zadzwonić i powiedzieć zrób to za mnie bo ja nie umiem, niż spróbować zrobić to samemu.

No a nie daj Boże, żeby odpowiedzieć, że nie obecnie coś się robi  i nie ma jak pomóc, lub co ciekawsze się nie umie.

Uuuuuu to wtedy najlepiej powiedzieć, że jest chamski i bezczelny bo pomóc nie chce.

Troszkę pomału ręce opadają.

Bo zasadniczo jak się jest życzliwym i pomocnym, to w którymś momencie robi się nie dość że za omnibusa ( bo rozwiązuje się problemy naprawdę w każdej dziedzinie ), to za jedyny słuszny telefon, „bo wszyscy inni są mniej mili”.

Co ważniejsze, odchodząc od pracy, dzieje się tak w absolutnie każdej dziedzinie życia.

Sądzicie że przesadzam ?

Mieliśmy w którymś momencie wysyp informacji z rynku kredytów walutowych, o tym jak bardzo banki krzywdziły swoich klientów. Bo klienci przecież nie muszą rozumieć co robią, podpisując umowę kredytową z bankiem, przecież wydając set tysięcy PLN myślenie należało by odpalić na 200% mocy, a nie tłumaczyć się że „nie rozumiało się co to jest ryzyko kursowe”.

Instrukcje obsługi. Może nie są u nas jeszcze takie jak w stanach zjednoczonych, ale już pomalutku do tego dążymy. Właśnie skończyłem składać meble z IKEI to wiem co mówię. Ikonka że nie wolno wspinać się na szafki będzie mnie prześladować, a każdy regał kojarzył się ze śmiertelną pułapką. A skąd to się wzięło ?
Pierwsza odpowiedź, to wypadki śmiertelne wśród małych dzieci które się wspinały na regały, a drugie „specjalistów” co to korzystali z tych mebli przy montażu jako swoistych drabin.
Wiecie czym się skończyły takie wypadki ?
Pozwem dla IKEI, że nie zabezpieczyła klientów przed takimi wypadkami. Zresztą, efektem ubocznym jest to, że w 90% szafek i regałów dostajemy teraz abstrakcyjne uchwyty do mocowanie mebli do ścian.

Dalej patrząc ( lecz zostając w klimacie instrukcji ) … jak będziecie z dzieciakami na jakimś placu zabaw. Podejdźcie, przeczytajcie regulamin, i zastanówcie się głęboko nad tym jakie mieliście instrukcje obsługi do placu zabaw za naszej młodości. Ja pamiętam jedno, jak kumpel spadł z drzewa i sobie rękę złamał to jeszcze łomot dostał, a nie właściciel drzewa miał problem że konarów nie zabezpieczył.

Mógłbym dodać jeszcze coś z klimatów dronów, ale tu w paru momentach poziom braku myślenia potrafi być tak absurdalny, że aż boli. Ok … jeden. Sprawdzając jaki jest maksymalny zasięg mojego drona odleciałem na 70% baterii, a teraz jestem zaskoczony, że straciłem drona.
No ciekawe czemu…

Powiecie że popłynąłem i daje przykłady z czapy ?

Będę się bronił, stawiając tezę, że większości z tych rzeczy wynika z dwu spraw. Lenistwa i bezmyślności. OK .. trzech.
I braku chęci do wzięcia odpowiedzialności za swoje własne postępowanie.

Nie mam czasu się tym zająć, po co mam się tego uczyć…

Nie chce mi się dowiadywać jak to osiągnąć niech ktoś to zrobi za mnie…

To nie moja wina że coś nie wyszło, ja po prostu nie zostałem wystarczająco poinformowany…

Przecież ja nie muszę się na tym znać, ktoś inny jest od tego…

Jestem Księgowym, nie muszę się znać na programie w którym pracuje, od tego jest informatyk ( bo to program )

Jestem kredytobiorcą, nie muszę się znać na kredycie który biorę bo od tego jest bankowiec

Nie muszę wiedzieć jak działa fizyka, od tego są …. Eee naukowcy ?

Ta trzecia sprawa objawia się prostym faktem, że jak coś się yebnie….. to ZAWSZE szuka się jelenia co to jest winny.

Dryfujemy w kierunku, w którym słowem kluczowym dla jestestwa jest „ja nie muszę”

Nie musze wiedzieć, rozumieć, potrafić.

Nie muszę myśleć.

Ktoś zrobi to za mnie.

Powtórzę

Ręce opadają, gdyż przy całym naszym zaawansowaniu technologicznym, wychodzi mi że pomału my jako ludzie się uwsteczniamy. Coraz rzadziej trafia się osobnik, który będzie chciał się rozwijać, uczyć i sprawdzać, a coraz częściej są to trybiki w maszynie które potrafią wykonać swoje powtarzalne czynności, a zatrzymujące się gdy natrafią na jakiekolwiek nowe zagadnienie. Coraz częściej też, świat i to co w nim mamy, jest traktowane jak jeden wielki gadżet, z którego korzystamy bezmyślnie i bezrefleksyjnie, po to , by jak coś się spieprzy, szukać winnego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *