Na granicy
Z nieco ponura ciekawością obserwuję medialna szopkę wokół ostatnich zdarzeń na granicy. Tą z tragiczną śmiercią pogranicznika, zatrzymaniem żołnierzy i biciem piany przez polityków każdej z możliwych stron sceny politycznej.
Szopkę dodatkowo nakręcaną przez pismaków, którzy z rzetelnym dziennikarstwem maja tyle wspólnego co ja z rozwojem gospodarczym Samoa Zachodniego.
To, że sytuacja na granicy z Białorusią jest „napięta” nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Jest tam prowadzona praktycznie jawna wojna hybrydowa pomiędzy służbami Białoruskimi ( z pełnym wsparciem Rosji ) a naszymi.
Przy czym może kogoś uświadomię ( bo ostatnio po rozmowie z sąsiadem na osiedlu stwierdziłem że nie jest to oczywiste ) jak to wygląda i dla czego przeciwstawienie się temu procederowi jest cholernie ciężkie.
Na starcie wyjaśnijmy sobie dwa fakty. Przez ta granicę, do Polski starają się przedostać prawdziwi imigranci. Osoby biedne, pokrzywdzone przez los ( prośba by osoby które się nie zgadzają z ta opinia wytrzymały i doczytały dalej ), bez grosza przy duszy i jakiejkolwiek nadziei. Polska jawi im się jako nadzieja na …..życie. Nie godne, nie prawdziwe, nie fajne. Po prostu życie. Oni nie maja już nic do stracenia, u nas lądując w obozie dla uchodźców mają więcej niż u siebie.
Ci ludzie są zaciągani z rejonów dotkniętych najczęściej katastrofami humanitarnymi, mamieni przez służby Białorusi i Rosji perspektywą dostania się do UE ( która ku zaskoczeniu niektórych, w pewnej części świata – sporej – traktowana jest jako coś prawie porównywalnego z USA ). Następnie dostarczana jest na granicę w jednym celu.
Mają dobrze wyglądać na zdjęciach
Biedne kobiety z wygłodniałymi dziećmi, mężczyźni bez nadziei w oczach, samotne dzieciaki …..
Oni są po to by zaatakować sumienie. To oni maja spowodować, że blokowanie granicy będzie niehumanitarne, i moralnie złe.
Oni są traktowani jako broń medialna, by delikatne zachodnie społeczeństwa, wstrząśnięte widokiem tych ludzi, były zaszokowane brutalnością służb które zabraniają im się znaleźć w lepszym świecie.
Przez tą samą granicę, starają się dostać również innej klasy imigranci. Nazwijmy ich „normalnymi”.
Już nie ta biedota, zwykli ludzie z biednych krajów, posiadający normalne dokumenty, żyjący w normalnych choć biednych krajach. Unia to dla nich możliwość znalezienia pracy, zdobycia pieniędzy na utrzymanie rodziny, czy próba rozpoczęcia godnego życia.
Ci ludzie bardzo często opłacają swój transport nad granice, gdyż ktoś im coś obiecał ( tak .. po prostu nie chce mi się powtarzać cięgle służby Białorusi i Rosji ). Przyjeżdżają na granicę i …… trafiają do młyna. Często tracą ten dobytek co mieli, dokumenty, i staja przed alternatywą.. wpier.. od służb…. Lub próba przekroczenia granicy.
Oni maja robić za tło. Za masę ludzką napierającą na granicę. Są równie zdesperowani, ale nie trzeba ich organizować, sami się wpędzają w problemy ładując się w ręce służb zaangażowanych w konflikt, a na zdjęciu ciągle wyglądają odpowiednio.
Jak będziecie zaszokowani faktem że „jak to przecież cały świat wie o tym co się dzieje w naszej okolicy” to chce Was zmartwić. Wie może z 30% świata ( Europa i okolice ) reszta, albo ma na to wywalone albo się tym znudziła. Inna sprawa, że jakoś nie sądzę by osoba która w takiej Jordanii lub Maroku ledwo wiąże koniec z końcem była obeznana z konfliktem w Europie. Szczerze mówiąc, mocno bym się zdziwił jak by wiedziała gdzie jest Polska. A już zupełnie bym się nie zdziwił, gdybym się dowiedział, że bynajmniej nie mieli lądować na granicy z Polską. Że słyszeli, iż wszystko jest załatwione i wylądują na lotnisku w pięknym mieście Berlinie… „tylko maja dać swoje dokumenty żeby wszystko było ogarnięte”.
Jest też drugi fakt, jest jeszcze ostatnia grupa.
A raczej grupy, bo różnią się stopniem zawziętości, umiejętnościami i agresywnością.
To są Ci źli. Zwykli bandyci, przeszkoleni i odpowiednio poinstruowani przez służby, oraz zawodowi pracownicy służb.
Nie trzeba ich dużo, od tyle, by zachęcić, odpowiednio nakierować emocje i wyczekiwać momentu na działanie.
Często sami nie zrobią za dużo, podadzą kamień, przygotują improwizowaną broń, rzucą sygnał do wykonania próby przekroczenia granicy, lub po prostu zorganizują zdesperowaną tłuszczę.
Nie jest ich dużo. Nie trzeba
Ludzie w desperacji, którym odebrano wszystko, są gotowi do wszystkiego …..
No i teraz wymieszajmy ich wszystkich … tych bez nadziei i tych przeszkolonych. Puśćmy razem. Dodajmy im desperacji bijąc tych którzy uciekają od naszych.
Czujecie co trafia na granicę?
Co staje przed płotem?
Jak bardzo Ci ludzie są zdesperowani i gotowi do wszystkiego ?
Przed czym stoi nasz pogranicznik lub żołnierz ?
I jak kur….. potężny dylemat stoi przed tym mundurowym ?
Jak musi wybierać między swoim bezpieczeństwem, naszym bezpieczeństwem, a tym co widzi przed sobą ?
Człowiek stojący w obronie naszych granic, nie wie z kim ma do czynienia. Z uchodźcą co z wdzięcznością przyjął by pomoc, czy bandytą który tą pomoc wykorzysta lub wręcz obróci przeciwko temu co chciał być ludzki.
Bo ci bandyci ze strony Białoruskiej nie są po to by pomóc imigrantom się przedostać do nas. Oni są to by konflikt narastał. By nasz pogranicznik bał się imigrantów. By ze strachu zrobił się agresywny, by…………… źle wypadł przed kamerami i w mediach.
By delikatne zachodnie społeczeństwa w nas widziały tych złych.
Bo nasi są w mundurze, a tamci …. w łachmanach, niczym nie wyróżniając się od reszty.
I to jest moi drodzy wojna hybrydowa.
To nie jest wojna na pociski i siłę.
Tylko podtekst, wizerunek, opinię.
Na brutalne wykorzystanie faktu, że nas interesuje humanitaryzm….. a ich nie. Że nasze służby starają się działać w granicach prawa …. a ich służby bardzo dobrze nasze prawo znają, i wykorzystują je przeciwko nam.
No i teraz wracając to meritum i początku.
Czy ktoś zwrócił uwagę na fakt, że sprawa z „bezprawnymi strzałami ostrzegawczymi” miała miejsce ponad dwa miesiące temu ? Czy ktoś się zastanowił czemu „nagle” tuz przed wyborami tak się o tym głośno zrobiło ?
Bo to że dziennikarzyny się na to rzucą jak hieny to było pewne, więc wystarczył lekki cynk i mamy co mamy.
A może zwróciliście uwagę na to, że w większości artykułów fakt, że sprawa jest z przed dwu miesięcy jakoś jest pomijana ?
Są źli żołnierze / imigranci / prokuratura / żandarmeria / politycy ( niepotrzebne skreślić ) są dobrzy ( ci co wiedzą jak konflikt ten rozwiązać bez wychodzenia z domu ) i wspaniali dociekliwi dziennikarze co wyciągają co mogą by wierszówka się spinała.
A tak naprawdę jest to kolejny element wojny hybrydowej w której świadomie lub nie świadomie wszyscy biorą udział.
Fakt że sytuacja na granicy jest ciężka do ogarnięcia przepisami powinien być jasny do zrozumienia. To, że przepisy dotyczące użycia siły a w szczególności broni zgaduje, że nijak się mają do tego co się dzieje na granicy z Białorusią jest winą polityków każdej ze strony sceny politycznej jest dla mnie raczej jasne ( jedni nie mieli czasu, drudzy nie zdążyli ). Dodając, że problem jest koszmarny ze względu na aspekt moralno-humanitarny to kolejne…
Ale wiecie … o to chodzi w wojnie hybrydowej. By druga strona miała problem.
Jedno jest bezsprzeczne.
Jak chcesz tłumić zamieszki i mieć ( poobijanych ) ale żywych, wysyłasz służby specjalizujące się w takich zadaniach ( Policja lub Żandarmeria ). Wojsko wysyłasz …… cóż…. Gdy niekoniecznie zależy Ci na możliwości rozmowy z druga stroną.
Bo żołnierz ma umieć …. Przepraszam za brutalność która jest niemodna w naszym świecie… żołnierz ma umieć zabijać. I tego się go uczy jako działania odruchowego w sytuacji zagrożenia. Żołnierz jest szkolony by użyć broni która ma w ręku.
I tak pomału zbliżając się do końca tego przydługiego wywodu wracam do stwierdzenia od którego zacząłem.
Że z ponura ciekawością obserwuję tą sytuacje
Bo polityczne napieprzanie i szukanie winnych trwa na całego, medialna nagonka z dodatkowym nawiązaniem do śmierci pogranicznika rozkręca się w najlepsze, media co to psy wieszały na brutalnych pushbackach, zapłonęły chęcią zemsty na tych co oskarżali strzelających, a w wojsku eksplodowały niesnaski pomiędzy, szeregowymi żołnierzami, szarżami i żandarmerią.
Eksperci przylepieni do stołków i biurek oraz inni specjaliści teoretycy serwują nam gotowe rozwiązania, a oburzenie społeczne kieruje się na ( zawsze przeciwną ) opcje polityczną.
A Białorusini i Rosjanie maja ubaw patrząc jak ładnie im sami się podkładamy. Jak sami demolujemy własne podwórko w słusznym gniewie skierowanych przeciwko tym co nie dopatrzyli. Jak robimy mniej lub bardziej patriotyczne slogany, memy i grafiki pokazując jak ta inna opcja (w ramach opcji wybrać dwu lub trzy literowy skrót) niszczy Polskę, zupełnie zapominając kto jest naszym prawdziwym wrogiem.
A tylko na granicy nic się nie zmienia. Oni przerażeni, w obcym świecie, naciskani i nakręcani przez swoich treserów, i nasi zmęczeni, ze związanymi rękoma przez przepisy i przytłoczeni sytuacją obawiający się o własne życie.
Jedni i drudzy patrzący na siebie przez płot.
Ofiary interesów ludzi, którzy się w ogóle nimi nie interesują. Łukaszenki i Putina.
PS. A jeśli chcecie przyczepić łatkę winy w naszej klasie politycznej, to przyklejcie po obu stronach … Bo konflikt nowy nie jest i ci z tymi trzema literkami mieli czas by wprowadzić odpowiednie przepisy w reakcji na narastający problem. Ci z dwoma literkami może czasu mieli mniej, ale jak by się ogarnęli to zmiany by wprowadzić mogli. Najgorsze jest to, że jedni i drudzy są bardziej zainteresowani szukaniem winnych a nie rozwiązaniem problemu.
Ale u nas .. cóż .. ważniejsze jest by swojemu po pysku nakłaść a nie pomóc w potrzebie.