Wojownicy z czarobiałych pasów
Mały spojler – już kiedyś o tym pisałem..
Jesień, pora gdy wychodząc rano do pracy za szybą widzisz powoli budzący się dzień, a wracając drogę oświetlają Ci snopy świateł z reflektorów, latarni i innych źródeł światła elektrycznego bo słońce już zaszło.
Jesień, pora gdy po ataku kolorów opadających pomału liści robi się, szaro, smutno i ponuro. Pogoda za wszelką cenę stara się udowodnić, że definicja słowa „obrzydliwie” jest nad wyraz pojemna i da się ogarnąć dowolną kombinacją słów zimno, wieje, i leje.
Jesień, pora roku gdy na drogi i chodniki wyruszają ninja chodnikowe i testerzy praw fizyki oraz optyki.
Zamaskowane postacie ubrane w maskujące ciemne spodnie, i kryjące w mroku czarne kurtki i płaszcze.
Ludzie uzbrojeni w prawo i wiarę.
Nierzadko dźwigający dodatkowe wyposażenie w postaci słuchawek chroniących przed dźwiękami otoczenia oraz przenośnych komórek zastępujących te które powinny tkwić pod czaszką.
Dodatkowo posiadający umiejętność materializacji lecz niestety nie teleportacji.
Ludzie Ci są osobami bez strachu i śmiało wkraczają tam gdzie nikt o zdrowych zmysłach znaleźć by się nie chciał.
To dzięki nim codziennie na drogach odbywają się testy dzięki którym producenci pojazdów kołowych mogą się chwalić skutecznością swoich produktów a okuliści mogą być dumni ze swoich pacjentów.
No chyba że nie mogą, bo test na prawa fizyki wyszedł ujemny.
Wtedy jest gorzej dla tego uzbrojonego w prawo i wiarę ninję, bo zazwyczaj kończy się to dla naszego bohatera średnio.
Bo pół biedy jeśli poobijany bohater wstanie o własnych siłach, i stanie przed jarzącymi się ślepiami mechanicznego potwora by wykrzyczeć swoją złość na nieznajomość PRAWA kierowcę bestii. Gorzej jeśli prawo pozostanie niezauważone, a fizyka zarówno w postaci tarcia, jak i ograniczonej widoczności udowodni, że jest wredną suk…
No dobra… już mniej się wczuwając w temat, powiem że troszkę nie rozumiem owczego pędu do zdobycia nagrody Darwina. W dniu dzisiejszym, zresztą po raz kolejny, byłem świadkiem jak autobus praktycznie zmiótł z pasów pieszego.
Ja wiem że jestem może nieobiektywny bo sam spędzam co najmniej 2 godziny dziennie za kółkiem jeżdżąc blachosmrodem, a nie taplam się w jesiennej szarudze, ale…..
Szczerze mówiąc, jak zdarzy się, że muszę się poruszać po mieście na własnych nogach w taką pogodę jak mieliśmy dzisiaj, to ostatnie co mi przychodzi do głowy to włażenie na pasy przed jadący autobus. Szczególnie będąc w idealnie czarnym płaszczu i czarnej czapce.
Ok .. fakt, że staram się również wiedzieć gdzie się znajduję i co się dzieje wokół mnie, a nie prę przed siebie z nosem w komórce i pełnymi słuchawkami na głowie.
Autobus jechał powoli, skończyło się na strachu i co najwyżej lekki m siniaku. Przynajmniej dla osoby na pasach. Co się działo w autobusie wolę nie zgadywać.
I możecie mówić, że pieszy na pasach ma pierwszeństwo i że robi za świętą krowę…
Że kierowca musi uważać.
Że musi obserwować.
Ale wiecie co ? Jednak większość pojazdów na drogach nie ma noktowizorów, a ustalmy jedno. W nocy, podczas deszczu naprawdę najlepsze reflektory g… dają. Tym bardziej że mają świecić wyłącznie do przodu by nie oślepiać na boki.
Poza tym jak się tak mocno trzymamy tych przepisów, to chyba nigdzie nie zwolnili w nich pieszego z obowiązku upewnienia się że może wejść na pasy. A prawie jestem pewnym, że jest tam coś w klimacie zakazu wchodzenia przed maskę samochodu.
Zresztą chwilę … prawo .. zakazy….
Może ja orzeł z fizyki nigdy nie byłem, ale wbili mi do głowy, że istnieje coś co się nazywa droga hamowania i nie wynosi ona 0 dla ruchomego obiektu o masie tony i więcej.
I włażenie na drogę uzbrojonym w przeświadczenie o tym, że mam do tego prawo, może zaboleć.
Troszkę na zasadzie teorii, że pióro potrafi być ostrzejsze od miecza… przy czym niestety wszyscy jej zwolennicy leżą na cmentarzach.
Wiem, że żyjemy w czasach gdy „zdrowy rozsądek” razem „myśleniem” jest grzecznie schowany do kartonu z opisem „zapomnij”, a rządzi przeświadczenie o własnej wartości i nieśmiertelności oraz sentencja „bo ja mam prawo i inni muszą… „ ale kur….
Może mam inną perspektywę bo prowadzę samochód i aż za często czuje obawy o to co zrobi osoba poruszająca się po chodniku.
Może jestem stary, zbyt ostrożny i wychowany w duchu popatrz w prawo, popatrz w lewo…..
Może po prostu wyznaję zasadę, że nie wiem kto siedzi za kółkiem, niedowidzący staruszek, nabuzowany nastolatek lub po prostu zmęczony człowiek….
Nie .. wróć, po prostu uważam, że rozejrzenie się przed wejściem na jezdnie mnie nic nie kosztuje, a może uratować coś czego żadne prawo nie przywróci…
Życie
Uważajcie na drogach. Proszę.